Jest powiedzenie "Jaki ojciec taki syn", a że mój tata ma mnie, córkę, jest "Jaki ojciec taka córka".
Mój tata od zawsze lubił czytać.
Z opowiadań wiem, że miał bardzo dużo książek, które namiętnie kupował i czytał. Podobno miał ich dość dużo, ale większości się pozbył, choć na strychu były dwa duże regały z jego książkami. Potem ten zapał nieco zmalał, wiadomo - rodzina, dziecko, praca, która nie pozwalała mu zbytnio pracować, gospodarstwo rolne. Ale kiedy wszystko nieco przystopowało, tata znowu sięgnął po książki i od nowa tworzy swoją małą biblioteczkę. Kupuje książki, które go zaciekawią, lubianych autorów czy jakieś nowości.
Ja też zawsze lubiłam czytać.
Moje pierwsze spotkanie z książką było, kiedy byłam dość mała. Mama zamawiała jakąś prenumeratę z bajkami Disneya. I w taki sposób zaczęła się moja przygoda z książką. W podstawówce czytałam typowe książki dla dzieci, które wprost uwielbiałam. Z czasem sięgałam po typowo młodzieżowe, o nastolatkach, ale wszystko wypożyczałam z biblioteki szkolnej czy miejskiej. W gimnazjum była okazja zapisania się do biblioteki dla dorosłych, z czego skorzystałam i mój światopogląd zaczął się rozszerzać, wraz z przeczytanymi książkami. Odkryłam dzięki temu kilku pisarzy, którzy stali się moimi ulubieńcami. Przeczytałam wtedy wszystkie ich książki jakie były na bibliotecznych regałach. Kiedy zaś miałam już stały dostęp do internetu, zaczęłam odkrywać inne książki danego autora. I powoli sama zaczęłam tworzyć własny księgozbiór. Na początku było kilka książek, z czasem było ich coraz więcej. Mam swój pokój, więc mogłam powiększać zbiory. Typową meblościankę zastąpiły regały, na których trzymam swoje książki.
Zdarza się, że jakąś książkę kupujemy z tatą na spółkę. Ja przeczytam, potem tata i na odwrót. Jeśli któreś z nas przeczyta pierwsze, to zawsze opowie, co się podobało a co nie. Zresztą, często jest tak, że zanim dokonamy jakiegoś zakupu, zawsze sprawdzamy, jakie książka ma recenzje i jak wysoko jest oceniana. Jednak czasami zdarzyło się tak, że ocena była wysoka, a nam się książka nie podobała i na odwrót - jeśli coś było słabo oceniane, okazywała się bardzo ciekawą książką dla nas.
W sumie, moja rodzina zawsze była oczytana. Ze strony taty, rzecz jasna. Jego dziadek jeździł często do Wrocławia, do biblioteki i przywoził stosy książek. Jeśli wierząc temu, co się mówi, potrafił przeczytać np.20 książek w ciągu tygodnia i znowu jechał coś wypożyczyć.
Więc w rodzinie nic nie ginie.
Tak wygląda biblioteczka mojego taty.
W pokoju ma taką witrynę, gdzie trzyma ważne dla siebie książki.
Jaki ojciec taka córka.
Zaczytani.