Doggerland to fikcyjna grupa wysp na Morzu Północnym między Wielką Brytanią a Skandynawią, spośród których trzy największe to Heimö, Noorö i Frisel. Archipelag wydaje się oazą spokoju. Następnego dnia po Oistrze, lokalnym festiwalu ostrygowym, który przyciąga wielu turystów, spokój ten zostaje jednak zachwiany. Komisarz Karen Eiken Hornby już wie, że poprzednia noc była błędem. Kac gigant po festiwalu ostrygowym oraz pobudka w hotelowym pokoju u boku swojego szefa są tego najlepszym dowodem. Gdy w domowym zaciszu próbuje odespać szaleństwa poprzedniej nocy, ze snu wybudza ją telefon. Jako komisarz ma poprowadzić śledztwo w sprawie brutalnego morderstwa, do którego doszło na jednej z wysp. Sytuacja komplikuje się, gdy ofiarą okazuje się Susanne Smeed, była żona szefa wydziału, z którym Karen spędziła noc. Brak motywu i śladów mordercy na miejscu zbrodni sprawia, że śledztwo utyka w martwym punkcie. Okazuje się też, że Susanne wcale nie była duszą towarzystwa i najmilszą na świecie osobą.
Czy klucz do rozwiązania zagadki może tkwić w przeszłości i losach niewielkiej hipisowskiej komuny, do której należeli rodzice ofiary? Jedna pomyłka może kosztować kolejne życie.
Przedpremierowo.
Za książkę dziękuję Wydawnictwu W.A.B.
Doggeland to fikcyjne wyspy wymyślone przez autorkę.
Po nocnym świętowaniu Oistry, Karen dostaje wiadomość o morderstwie byłej żony szefa wydziału. To z nim spędziła noc Karen, ale postanawia, że nie może tego dodać do informacji w śledztwie.
Zaczyna się mozolne śledztwo, w którym kobieta szuka odpowiedzi.
Drążąc temat przeszłości, poznaje wiele skrywanych tajemnic, jakie niektórzy ludzie wyspy trzymali przed innymi. Nikt nie spodziewał się, że na wyspach mogą dziać się takie rzeczy.
Czy prawda o morderstwie okaże się czymś dobrym dla bliskich ofiary?
Czy grzebanie w przeszłości da jakieś dobre korzyści?
Tego należy szukać w książce, która da czytelnikowi wiele do myślenia.
Pomysł na książkę ciekawy, bo w małej społeczności wysp czy miast, ludzie zawsze mają jakieś tajemnice i nikt o nich nie wie, póki nie dojdzie do tragedii.
Jednak książka ma kilka wad.
Zanim czytelnik dowie się czegoś ciekawego, musi przebrnąć przez szczegółowe opisy wszystkiego, co znajduje się przed oczami bohaterów. Po znalezieniu ciała kobiety, w książce następuje spadek emocji i akcji. Autorka skupiła się na szczegółowym opisie rzeczy, które robią bohaterowie, tego co widzą, jak się zachowują. Od czasu do czasu Karen jedzie na spotkanie z kimś, aby porozmawiać o śledztwie, a tak to wieje nudą. Ani żadnych zwrotów akcji ani żadnego dreszczyku, że jakaś tajemnica wyjdzie na jaw. Zwłaszcza ta o nocy spędzonej Karen z szefem.
Dopiero ostatnie 60 stron książki coś się zaczyna dziać i akcja się rozkręca.
Ocena: 3 +