niedziela, 28 kwietnia 2019

Joanna Bator - Ciemno, prawie noc/ Recenzja

Reporterka Alicja Tabor wraca do Wałbrzycha, miasta swojego dzieciństwa. Osiada w pustym poniemieckim domu, z którego przed laty wyruszyła w świat. Dowiaduje się, że od kilku miesięcy w Wałbrzychu znikają dzieci, a mieszkańcy zachowują się dziwnie.

Rośnie niezadowolenie, częstsze są akty przemocy wobec zwierząt, w końcu pojawia się prorok, Jan Kołek, do którego w biedaszybie przemówiła wałbrzyska Matka Boska Bolesna. Po jego śmierci grupa zbuntowanych obywateli gromadzi się wokół samozwańczego „syna", Jerzego Łabędzia.

Alicja ma zrobić reportaż o zaginionej trójce dzieci, ale jej powrót do Wałbrzycha jest także powrotem do dramatów własnej rodziny: śmierci rodziców, samobójstwa pięknej starszej siostry, zafascynowanej wałbrzyską legendą księżnej Daisy i zamku Książ. Wyjaśnianiu tajemnicy Andżeliki, Patryka i Kalinki towarzyszy więc odkrywanie tajemnic z przeszłości Alicji.



Alicja przyjeżdża do rodzinnego miasta, Wałbrzycha, aby napisać artykuł o zaginięciach dzieci.
Zamieszkuje w domu, gdzie kiedyś spędziła swoje kilka lat życia. Czas zatrzymał się tu w miejscu, wszystko jest tak samo, jak w dniu, gdy wyjeżdżała.
Kobieta próbuje dowiedzieć się, co stało się z dziećmi, odwiedzając ich rodziny, przy okazji zwiedzając miasto i przypominając sobie różne wydarzenia związane z młodzieńczymi latami.

Joanna Bator w swojej książce porusza dość trudny temat - gwałt, wykorzystywanie seksualne wobec dzieci. Opisy jednak nie były brutalne, wręcz można powiedzieć, że były one dość spokojne, nie rzucające się czytelnikowi w oczy, zbyt łagodnie, cały dramatyzm sytuacji ulotnił się. Z całą pewnością brakło szorstkości tego kręgu, Przecież to trudny temat, zaś w książce był on taki rozmemłany, jakby autorka opisywała zupełnie coś innego, niż krzywdę dzieci.
W książce brakło dramatu tych dzieci. Były krzywdzone, lecz to nie one były na pierwszym planie.

Właściwie, to prawie cała książka była napisana o życiu głównej bohaterki. Za każdym razem, gdy Alicja coś robiła, z kimś rozmawiała, zawsze musiała wracać do przeszłości i w tym momencie
Joanna Bator porzucała wątek zaginięć, by skupić się na opisywaniu wspomnień bohaterki przez kolejne dwie, trzy strony, by ponownie wrócić do tego, co właśnie robiła.
Książka miała swój potencjał, ale autorka go nie rozwinęła, nie wykorzystała do końca. Zaginięcia, pedofilia zeszła na daleki plan, ponieważ wszystko kręci się wobec bohaterki Alicji i jej bolesnych wspomnień związanych z domem i z miastem.


Ocena: 2

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Do przeczytania w tym roku.

 Planowany stosik książek do przeczytania w tym roku.