wtorek, 30 kwietnia 2019

Czytelnicze podsumowanie kwietnia

Ostatni dzień kwietnia. Czas na kolejne podsumowanie.
Tym razem przeczytanych książek jest więcej, co mnie cieszy.

1.Maurizio De Giovanni - Metoda krokodyla (3+)





2. Artur Urbanowicz - Inkub (5)




3. Thomas Arnold - Mauzoleum (5)




4. Sandra Brown - Furia (3-)




5. Katarzyna Michalak - Pisarka (3)




6. Joanna Bator - Ciemno, prawie noc (2)





niedziela, 28 kwietnia 2019

Joanna Bator - Ciemno, prawie noc/ Recenzja

Reporterka Alicja Tabor wraca do Wałbrzycha, miasta swojego dzieciństwa. Osiada w pustym poniemieckim domu, z którego przed laty wyruszyła w świat. Dowiaduje się, że od kilku miesięcy w Wałbrzychu znikają dzieci, a mieszkańcy zachowują się dziwnie.

Rośnie niezadowolenie, częstsze są akty przemocy wobec zwierząt, w końcu pojawia się prorok, Jan Kołek, do którego w biedaszybie przemówiła wałbrzyska Matka Boska Bolesna. Po jego śmierci grupa zbuntowanych obywateli gromadzi się wokół samozwańczego „syna", Jerzego Łabędzia.

Alicja ma zrobić reportaż o zaginionej trójce dzieci, ale jej powrót do Wałbrzycha jest także powrotem do dramatów własnej rodziny: śmierci rodziców, samobójstwa pięknej starszej siostry, zafascynowanej wałbrzyską legendą księżnej Daisy i zamku Książ. Wyjaśnianiu tajemnicy Andżeliki, Patryka i Kalinki towarzyszy więc odkrywanie tajemnic z przeszłości Alicji.



Alicja przyjeżdża do rodzinnego miasta, Wałbrzycha, aby napisać artykuł o zaginięciach dzieci.
Zamieszkuje w domu, gdzie kiedyś spędziła swoje kilka lat życia. Czas zatrzymał się tu w miejscu, wszystko jest tak samo, jak w dniu, gdy wyjeżdżała.
Kobieta próbuje dowiedzieć się, co stało się z dziećmi, odwiedzając ich rodziny, przy okazji zwiedzając miasto i przypominając sobie różne wydarzenia związane z młodzieńczymi latami.

Joanna Bator w swojej książce porusza dość trudny temat - gwałt, wykorzystywanie seksualne wobec dzieci. Opisy jednak nie były brutalne, wręcz można powiedzieć, że były one dość spokojne, nie rzucające się czytelnikowi w oczy, zbyt łagodnie, cały dramatyzm sytuacji ulotnił się. Z całą pewnością brakło szorstkości tego kręgu, Przecież to trudny temat, zaś w książce był on taki rozmemłany, jakby autorka opisywała zupełnie coś innego, niż krzywdę dzieci.
W książce brakło dramatu tych dzieci. Były krzywdzone, lecz to nie one były na pierwszym planie.

Właściwie, to prawie cała książka była napisana o życiu głównej bohaterki. Za każdym razem, gdy Alicja coś robiła, z kimś rozmawiała, zawsze musiała wracać do przeszłości i w tym momencie
Joanna Bator porzucała wątek zaginięć, by skupić się na opisywaniu wspomnień bohaterki przez kolejne dwie, trzy strony, by ponownie wrócić do tego, co właśnie robiła.
Książka miała swój potencjał, ale autorka go nie rozwinęła, nie wykorzystała do końca. Zaginięcia, pedofilia zeszła na daleki plan, ponieważ wszystko kręci się wobec bohaterki Alicji i jej bolesnych wspomnień związanych z domem i z miastem.


Ocena: 2

wtorek, 23 kwietnia 2019

23 kwietnia - Dzień Książki

Pokój bez książek to jak ciało bez duszy.

Ja sobie poczytam, bo życie jest krótkie.


Książki, dzięki nim udało mi się nie zwariować.


Większość z nas nie może być wszędzie, rozmawiać ze wszystkimi, poznać wszystkich miast świata; nie mamy czasu, pieniędzy ani tylu przyjaciół. [...] jedynym sposobem na to, by przeciętny człowiek zobaczył dziewięćdziesiąt dziewięć procent z tego, jest czytanie książek.


Książki były znacznie bezpieczniejszym towarzyszem od ludzi.



Moją największą życiową porażką jest fakt, że nie mam pracy polegającej na czytaniu książek, najlepiej w jakimś klimatyzowanym pomieszczeniu.


A kiedy człowiek uwielbia czytać, otwiera się przed nim cały świat.


W czytaniu najlepsze jest to, że przestajesz żyć swoim życiem, a zaczynasz żyć życiem bohaterów.



Gdyby nie było książek, już dawno bym umarła.


Ona... nie zamierza umrzeć, tylko zaczytać się na śmierć.


Zwykli ludzie nie wiedzą ile dla kogoś zamkniętego znaczą książki.


Godzina czytania jest godziną skradzioną z raju.





poniedziałek, 22 kwietnia 2019

Katarzyna Michalak - Pisarka/ Recenzja

Słowa mogą niszczyć, ale mogą też ocalić. Oto historia Pisarki, która spośród tysięcy słów wybiera te najpiękniejsze, by je splatać w niezapomniane historie. To również opowieść o dwojgu młodych ludziach, Weronice i Wiktorze, którzy mają tylko siebie, pragną jedynie poczucia bezpieczeństwa i prawa do miłości. Czy mogą zwyciężyć w nierównej walce z losem?


Ewa jest bardzo popularną autorką książek. Dostaje propozycje napisania nie - autobiografii. Mimo wszystko, decyduje się napisać tą książkę. Pisząc ją, wraca wspomnieniami do swojego dzieciństwa i okresu dojrzewania.
Weronika nie miała dobrego życia. Choć nie była bita, była karana za różne rzeczy. Od złej 4+, do nieposłuszeństwa. Jej matka kazała jej klęczeć na grochu przez długi czas, czasami mówiąc do niej bardzo złe słowa. Pewnego razu zostaje zabrana przez babcię na wieś i tam żyje wraz z nią do bycia nastolatką. Wtedy zostaje sama, babcia umiera, a ona musi wyprowadzić się z domu. Zamieszkuje w dużym mieście i mieszka w dziupli, gdzie pomaga przy zwierzętach. Niewiele zarabia, ale starczy jej na skromne życie. Z czasem znajduje swoje miejsce u weterynarza, któremu pomaga w zabiegach i uczy się tego zawodu.
Wiktor też miał ciężkie życie. Mieszkał obok Weroniki, wraz z rodzicami. Jego ojciec bił go za byle co, tak samo jak jego matkę. Sam był prześladowany w szkole, ale z czasem zaczął oddawać i wpadał w wiele kłopotów. Kiedy jego najlepsza przyjaciółka go opuściła, wyjeżdżając na wieś, wpadł w złe towarzystwo i trafił do poprawczaka. Dzięki Weronice, został wcześniej wypuszczony i oboje postanowili zamieszkać razem. Lecz ich szczęście nie trwało długo. Choć oboje dużo przeszli w swoim niepełnoletnim życiu, to dopiero początek tego, co zrządzi im los.

Czytając książki pani Michalak, czuję się jak na rollercoasterze. Opowieść pnie się w górę, kiedy bohaterowie mają dobre życie, kiedy im się powodzi, kiedy są szczęśliwi, zakochani, nic ich nie może zniszczyć. Za chwilę spadają w przepaść złych wydarzeń. Bicie, znęcanie się, molestowanie, zakład poprawczy. Kiedy znowu dzieje się coś dobrego, znowu coś się psuje. I tak wkoło Macieja. O szarej rzeczywistości nikt nie chce czytać, bo ma ją w swoim życiu, ale to, co opisuje pani Michalak, czasami przechodzi ludzkie pojęcie. Prawie wszystkie książki jakie jej przeczytałam, z tematyką są na jedno kopyto. 
Bohater/ka jest biedny/a, jakoś musi sobie musi radzić, trafia na ludzi, którzy pomagają mu/jej, znajduje bogatego kochanka/kę i mimo wielu przeciwności, jakie sprawia los, oni na koniec są razem, pławią się w luksusie i żyją długo i szczęśliwie.
Podobnie jest w tej książce. Po pierwszym rozdziale wiadomo jest, że główna bohaterka jest bogata, mieszka w luksusowym domu gdzieś nad oceanem, jest wziętą pisarką. Opisuje swoje życie w nie - autobiografii. Jak z biednej i niechcianej osoby staje się kimś ważnym.
Niektóre wątki są absurdalne.
Tania kawalerka w środku miasta? Pani Michalak chyba nie zna realiów dużego miasta.
Dziewczyna wyrzucona z domu, mieszka w dziurze bez ogrzewania, z insektami, sama załatwia sobie szkołę, opowiadając pani dyrektor swoją historię. A kobieta zamiast zgłosić to, że dziewczyna została bez dachu nad głową, przyjmuje ją do szkoły, gdzie w klasie wszyscy ją lubią. W prawdziwym życiu nigdy by nie doszło do takiego czegoś, że dorosła osoba tak ooo przyjmuje dziewczynę z ulicy do szkoły.
Weterynarz przyjmuje ją na niby praktyki, choć dziewczyna jeszcze nie studiuje i tak bez obaw, że może coś się stać? Co na to inni pracownicy? Trochę dziwne i naciągane.
Ogólnie historia dość ciekawa, ale jest zbyt wiele nieścisłości, które po prostu nie trzymają się kupy.


Ocena: 3

piątek, 19 kwietnia 2019

W moim obiektywie/ Czytanie...

Każdy, kto czyta, staje się dziwakiem. Czytanie daje wiedzę, a ponieważ wokół dominuje raczej ignorancja, wiedza oznacza dziwactwo.


Czytanie to dla mnie ucieczka w nieznane światy, pełne przygód i emocji.


Czytanie jest jak krew w moich żyłach, jak narkotyk i jest... magiczne


środa, 17 kwietnia 2019

Sandra Brown - Furia/ Recenzja

Dwadzieścia pięć lat temu major Franklin Trapper zyskał sławę w całym kraju. To właśnie on wyprowadził w bezpieczne miejsce garstkę osób ocalałych po ataku bombowym w jednym z hoteli w Dallas. Często udzielał wywiadów i występował publicznie. Po latach nagle zaczął unikać rozgłosu i wszelkich kontaktów z mediami. Nie zraża to jednak ambitnej dziennikarki telewizyjnej Kerry Bailey. Za wszelką cenę zamierza ona przeprowadzić wywiad z majorem. Najpierw jednak musi przekonać do tego pomysłu syna majora Johna Trappera, który jest jedyną osobą, która może ją majorowi przedstawić. John Trapper nie chce mieć nic wspólnego z ojcem, ale w końcu zgadza się pomóc Bailey. Wieczór wywiadu kończy się jednak fatalnie. Nieznani sprawcy atakują majora i dziennikarkę. Nie mogąc zaufać nikomu, w sytuacji gdy wrogowie są coraz bliżej, Bailey i Trapper łączą siły, by wytropić napastników i odkryć, kto odpowiada za zamach bombowy w Dallas. 


Kerry Bailey udaje się zrobić wywiad z Franklinem Trapperem, który był bohaterem, kiedy dwadzieścia pięć lat temu uratował kilka osób po ataku na hotel. 
Niestety, po wywiadzie, kiedy oboje zostali sami, ktoś wtargnął do mieszkania Majora i go postrzelił, zaś Kerry udaje się uciec przez łazienkowe okno.
Od tego momentu ona i John Trapper, syn Majora postanawiają rozwiązać zagadkę tego ataku, choć relacje ojca z synem nie są dobre. 
Przed kobietą i mężczyzną wiele zagadek do rozwiązania, które cały czas się piętrzą. 
Do tego oboje mają się ku sobie, choć Kerry postawiła granice, gdzie ich relacje się kończą.

Niestety, książka dość słabo napisana. Sandra Brown w swoich książkach potrafi budować napięcie w sferze erotycznej jak i w sferze kryminalnej, ale w Furii zabrakło tego napięcia. Zazwyczaj bohaterowie działają na siebie fizycznie, tu są próby nędzne próby dziwnego flirtu mężczyzny wobec kobiety. Nie ma między nimi iskry namiętności, jaka towarzyszy innym książkom autorki. 
Do tego wątek kryminalny. Jakiś taki... Niedopracowany.
Złoczyńcy chcą pozbyć się Kerry, bo jest ona na słynnym zdjęciu zrobionym przez fotografa podczas ataku. W tekście pada stwierdzenie, że mogła ona czegoś się domyślać o wybuchu, szukać prawdy po latach. Ale podczas ataku była ona dzieckiem, które niewiele rozumiało z zaistniałego wydarzenia. To było strasznie naciągane.
Jak inne książki Sandry Brown są naprawdę ciekawie skonstruowane, tak Furia wypada słabo, napisana na odwal się, byleby została napisana.


Ocena: 3-

sobota, 13 kwietnia 2019

Thomas Arnold - Mauzoleum/ Recenzja

Po tragicznej śmierci rodziców oraz żony, milioner Tom McCain musi zmierzyć się nie tylko z żalem po stracie, ale też z samotnym wychowaniem dwóch synów. Gdy i on ginie, a także młodszy z braci, ostatnim dziedzicem zamieszkującym olbrzymią rezydencję pozostaje Derrian McCain. W tym samym czasie w lokalnej gazecie pojawia się artykuł o enigmatycznym tytule: "Klątwa McCainów czy domu Meyerów", jednak ktoś dokłada wszelkich starań, aby nic, co związane z poprzednimi właścicielami rezydencji, nie wyszło na jaw. Osiem lat później w ręce Zacka Seegera przypadkiem trafia błędnie zaadresowany list, w którym Derrian McCain, jak gdyby nigdy nic, zwraca się do swego nieżyjącego brata i wysyła mu klucze do domu, gdyż sam musi się udać na operację poza granice kraju. Zack oraz jego partnerka Nicole nie mają pojęcia o zaszłościach w rodzie McCainów. Z pewnością nie zwróciliby na list większej uwagi, lecz wstępnie trafił on do Adama Athertona - zmarłego przed dwoma tygodniami sąsiada, o którym mieszkańcy osiedla wiedzieli bardzo niewiele.


Zack i Nicole przez przypadek trafia list, który może zmienić ich życie.
Postanawiają pojechać do willi McCainów, by sprawdzić, co kryje się w posiadłości.
Przeszukując willę, stają się jej zakładnikami. Muszą się z niej wydostać, choć w środku czai się na nich wiele pułapek i tajemnic, które próbują rozwiązać. Do tego mordercze psy, które nie pozwalają uciec parze z budynku.
Ale dzięki sprytowi, po pewnym czasie jednak uciekają. 
Wplątani w morderstwo, próbują oni dowiedzieć się czegoś więcej o dawnych właścicielach posiadłości, państwu Meyerów jak i o obecnych, McCainów.
To, co odkrywają, jest szokujące.
Ale nie wszystko jest takie, jakby mogło się wydawać.
Zack jak i Nicole mają swoje tajemnice, które z biegiem czasu i rozwiązywania zagadki, wychodzą na jaw. Nie są oni tymi, za których się podają, co jest dla nich nawzajem zaskoczeniem.

Naprawdę, świetny thriller. Fabuła książki bardzo dobrze przemyślana, dobrze napisana i oddająca emocje, jakie działają na bohaterów.  Akcja rozgrywa się błyskawicznie, odsłaniając przy tym ukrywane tajemnice, które od lat są ukrywane przez dawną władzę miasta. Do tego dochodzą tajemnice bohaterów, Zacka i Nicole.
Można przyczepić się do kilku mało istotnych rzeczy, ale całość robi wrażenie, zwłaszcza końcówka książki, która po prostu wgniata w fotel.


Ocena: 5

wtorek, 9 kwietnia 2019

Artur Urbanowicz - Inkub/ Recenzja

Dwie epoki.
Dwie historie.
Jedna wioska.
Jedna czarownica.
Jedna klątwa.

Wyobraź sobie, że możesz wszystko. Nawet oszukać śmierć.

Nad Suwalszczyzną za kilka dni pojawi się zorza polarna. W Jodoziorach, małej wiosce na prowincji, zostają znalezione spopielałe zwłoki małżeństwa. Wśród lokalnej społeczności miejsce to owiane jest złą sławą, słynie ze szczególnego nasilenia przemocy, chorób, zaginięć i samobójstw. Mówi się też o zjawiskach nadprzyrodzonych – niezidentyfikowanym zielonym świetle, odgłosach niewiadomego pochodzenia, a także o nawiedzonym domu. Miejscowi wierzą, że to on rozsyła wokół negatywną energię, która wydobywa z ludzi najgorsze instynkty.
Tajemnicami wioski żywo interesuje się młody dzielnicowy, który wkrótce popełnia samobójstwo. Sprawę jego śmierci bada Vytautas Česnauskis, policjant na wpół litewskiego pochodzenia z komendy miejskiej w Suwałkach. Odkrywa, że mroczna historia Jodozior ma swoje korzenie w latach siedemdziesiątych. Wtedy miała tam mieszkać kobieta, która parała się czarami…


Rok 1971, Jodoziory, mała wioska na Suwalszczyźnie. Wprowadza się tu tajemnicza kobieta. Od tego momentu zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Ludzie chorują, giną, popełniają samobójstwa, zwierzęta również są chore, a plony są coraz gorsze.
Ludzie mówią, że to czyny nadprzyrodzone, bo w wiosce jest czarownica.
Rok 2016. Młody policjant Vytautas wraz z kolegą muszą przeprowadzić ewakuację wioski, ponieważ eksperci sądzą, że jest ona skażona. Lecz to nie prawda, o czym dowiaduje się Vitek.
Zaczyna drążyć temat i okazuje się, że w wiosce Jodoziory zaczyna się dziać to samo, co działo się kilkadziesiąt lat temu.
Nie zważając na konsekwencje swojego postępowania, chce doprowadzić tą sprawę do końca, zwłaszcza, że jego policyjny partner Chester popełnia samobójstwo po długim przebywaniu w tej wiosce. Jego determinacja sprawia, że poznaje prawdę o tym, co dzieje się w wiosce.
Poznając prawdę, jest w szoku, że takie rzeczy mogą dziać się w XXI wieku.
Czary, czarownice, inkwizycja

Artur Urbanowicz napisał naprawdę bardzo świetną książkę na temat czarów, magii i czarownic. Przytoczył wiele ciekawych informacji na ten temat. Nawet, jeśli czytelnik nie interesuje się zabójstwami czarownic, to z tej książki dowie się choć trochę na ten temat.
Akcja wartka, szybka, autor nie owija w bawełnę, nie leje wody, tylko od razu przedstawia czytelnikowi jasno i przejrzyście wiadomości.
Książka godna polecenia i przeczytania, nawet jeśli nie lubi się wątków strasznych.


Ocena: 5

wtorek, 2 kwietnia 2019

Maurizio De Giovanni - Metoda krokodyla/ Recenzja

Współczesny Neapol, miasto zachwycające widokami, ale upadłe, rządzone przez bezwzględne gangi, nieprzyjazne dla mieszkańców, niezrozumiałe dla obcych, gdzie każdy zajmuje się własnymi sprawami. Z atmosferą niczym w filmach Vittoria De Sici. To właśnie tutaj zostaje karnie zesłany inspektor Giuseppe Lojacono, policjant z Sycylii, oskarżony o rzekomą współpracę z mafią. Odsunięty od poważnych spraw, marnuje czas na komisariacie, grając na komputerze, i rozpamiętuje swoją krzywdę. Kiedy w mieście dochodzi do zabójstwa młodego chłopaka, a wkrótce dziewczyny, Lojacono domyśla się, co może łączyć obie śmierci. Piękna prokurator Laura Piras na własną rękę angażuje inspektora do śledztwa.
Czy uda im się złapać mordercę, tajemniczego Krokodyla, który na miejscu zbrodni zostawia zużyte chusteczki?




Za książkę dziękuję Wydawnictwu Muza.

Krokodyle są bardzo cierpliwymi drapieżnikami. 
Cierpliwie czekają na ofiarę w wodzie, a gdy już nadarzy się okazja, atakują.
Taki jest właśnie morderca w tejże książce.
Zbiera informacje o swoich ofiarach, obserwuje ich, zbiera informacje o ich zwyczajach. Wie, co robią, kiedy wychodzą z domu, na jakie zajęcia chodzą poza szkołą.
Przed każdym morderstwem czeka na swoją ofiarę i atakuje kiedy tylko może. Robi to szybko i zostaje niezauważony pośród tłumu jaki go mija. 
Zostają zamordowanych dwoje nastolatków. Do jednego zgłoszenia zostaje wezwany Giuseppe Lojacono, policjant, który został wmieszany w mafijne intrygi, a żeby ratować życie, został przeniesiony do innego miasta.
Szybko przybywa na miejsce zbrodni, ale gdy przybywa również pani prokurator Laura Piras, zostaje odesłany na posterunek, ponieważ nikt nie chce, aby brał on udział w żadnych tego typu sprawach.
Ale pani prokurator nie daje się zwieść intuicji i prosi Giuseppe o pomoc, choć niektórym to się nie podoba.
Oboje prowadzą dochodzenie i z czasem odnajdują wiele cennych informacji na temat zabitych i kolejnej przyszłej ofiary mordercy.
Czy Giuseppe i Laura zdążą uratować ostatnią ofiarę? 
To już musicie sami się przekonać.

Książka nie jest porywająca, nie było dynamicznych zwrotów akcji, czasami niewiele się dzieje. 
Trochę nudny temat - zemsta po latach. Oklepany i bezpieczny temat do napisania książki, ale pomysł mordercy, który upodabnia się do drapieżnika krokodyla bardzo interesujący.
Nie jest to może arcydzieło, ale na pewno jest warta przeczytania, jeśli chce się odpocząć od kryminałów, gdzie akcja jest zwrotna. 
Książka należała do tych przyjemnych do przeczytania i jest godna polecenia, jeśli lubi się spokojną akcję.


Ocena: 3+

Do przeczytania w tym roku.

 Planowany stosik książek do przeczytania w tym roku.