Wypoczynek z dala od cywilizacji zmieni się w wakacyjny koszmar.
Gdy Tom Anderson wraz z nastoletnią córką trafia do „Płytkich Zdrojów”, ośrodek jest świeżo po rewitalizacji. Malowniczo położony w leśnej głuszy nieopodal jeziora. Okolica przepiękna. Zapowiadają się wspaniałe wakacje.
Jak się niebawem okaże, ten relaks w „środku nicości” obfitować będzie w mocne wrażenia. Urokliwe „Płytkie Zdroje” skrywają bowiem mroczną tajemnicę sprzed lat. Okolica tylko z pozoru jest senna, leniwa i spokojna. Wiele się tu działo, a echa wydarzeń sprzed lat wciąż krążą ponad głowami. Przerażające odgłosy, które raz po raz dobiegają z różnych stron, przyprawiają o dreszcz. W dodatku miejscowi nie są przyjaźnie nastawieni do przybyszów. Atmosferę niepokoju i napięcia wiszącego w powietrzu potęgują niesamowite opowieści. Mówi się o złych duchach, które czają się w głębi lasu. O rytualnym mordzie na pobliskiej polanie. O mordercy, którego nie zdołano schwytać i ukrył się w leśnych ostępach. Po serii dziwnych incydentów ojciec i córka wiedzą już, że to nie będzie sielski wypoczynek…
Za książkę dziękuję Wydawnictwu Muza.
Przedpremierowo.
Mogłoby się wydawać, że Płytkie Zdroje to idealne miejsce na wakacje z nastolatką. Z dala od miasta, internetu, brak zasięgu w telefonie. Ojciec w końcu spędzi trochę czasu z dorastającą córką. Ale z nastolatkami bywa różnie. Frankie, córką Toma, poznaje chłopaka, z którym się zaprzyjaźnia i spędza z nim czas. Tom zaś dowiaduje się o morderstwie w tym miejscu, które wydarzyło się wiele lat temu. Nagle coś zaczyna się dziać. Giną rzeczy, z lasu dobiegają dziwne odgłosy, a wśród drzew chodzą ludzie z maskami na głowach. Strach powraca i nic już nie jest takie jak powinno być. Mark Edwards świetnie napisał swoją powieść. Nie zabrakło w niej grozy, rytuałów, wierzeń ludowych, które odegrały sporą część książki. Autor buduje atmosferę grozy, tajemniczości, strachu. Wymarzone wakacje zmieniły się w koszmar.
Ocena: 5
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz