poniedziałek, 9 września 2019

Robert Małecki - Skaza/ Recenzja

Zimą 2018 roku ze skutego lodem jeziora zostają wyciągnięte zwłoki nastolatka. Patolog jest pewien, że śmierć chłopca nastąpiła w wyniku utonięcia. Znamion przestępstwa nie nosi też ciało starszego, bezdomnego mężczyzny o nieustalonej tożsamości. Oba zgony łączy tylko mroźna noc. A to niestety za mało, by rozpocząć śledztwo...
Jednak zdaniem komisarza Bernarda Grossa pytań w obu sprawach jest więcej niż odpowiedzi. I kiedy zacznie je zadawać, mieszkańcy pobliskiego miasteczka nabiorą wody w usta. Gross przekonuje się z czasem, że ich milczenie to mur, za którym czają się duchy przeszłości.
Kluczem do odkrycia prawdy może okazać się wyjaśnienie starej sprawy tajemniczego zaginięcia…



W jeziorze zostają znalezione zwłoki nastolatka.
W tym samym czasie, Bernard Gross znajduje w łódce kolejne zamarznięte zwłoki. Tym razem starszego mężczyzny. Sądzi on, że te dwa ciała mają ze sobą coś wspólnego, więc postanawia on rozwiązać zagadkową śmierć dwóch osób.
Dojście do prawdy będzie bardzo trudne, ponieważ podczas śledztwa wyjdą na jaw różne skrywane tajemnice przez bohaterów książki. 
Książka ma to wszystko, co powinien mieć dobry kryminał.
Główny bohater, który ma problemy w domu, z synem jak i żoną, która jest w śpiączce, zagadkowa śmierć dwóch osób, prawda, która nie jest prawdą i tajemnice, które autor książki powoli wyjawia podczas śledztwa. Nie wszystko jest takie jak się wydaje. Gdy czytelnikowi wydaje się, że zna odpowiedź, Robert Małecki robi ciach! i zakończenie jest zupełnie inne niż można się spodziewać.
To moje pierwsze spotkanie z tym autorem i jestem pod wrażeniem książki.
Czasami zdarzały się powtórzenia i nadmierne wskazywanie tego, że bohater pije herbatę ekspresową i robi sobie np. śniadanie z przyzwyczajenia, ale to tylko drobne potknięcia.

Ocena: 5

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Do przeczytania w tym roku.

 Planowany stosik książek do przeczytania w tym roku.