czwartek, 14 marca 2019

Stefan Darda, Magdalena Witkiewicz - Cymanowski Młyn/ Recenzja

Małżeństwo Moniki i Macieja przechodzi głęboki kryzys.
Oboje łudzą się, że tajemniczy prezent: urlop w leśnym pensjonacie, z dala od ludzi i cywilizacji, może jeszcze wszystko uratować. Początkowo ulegają romantycznym chwilom, jednak nagły wyjazd Macieja budzi demony przeszłości. Łukasz, przystojny syn właściciela, do złudzenia przypomina Monice jej byłego narzeczonego. Czy to tylko przypadkowe podobieństwo?
Wyjazd, który miał ratować związek, okazuje się początkiem trudnych do wyjaśnienia i niepokojących zdarzeń. Nic nie jest oczywiste, bohaterowie głęboko skrywają tajemnice, a na światło dzienne wypływają przerażające wspomnienia o krwawych zbrodniach sprzed lat.
Kim tak naprawdę jest Łukasz? Czy małżeństwo Moniki i Maćka przetrwa próbę sił? I jaką rolę pełni dziewczynka ze starej wyblakłej fotografii?


Monika i Maciek przechodzą kryzys.
Wyjazd do Cymanowskiego Młynu powinna sprawić, że ci dwoje zaczną odbudowywać swoje małżeństwo.
Tak też się staje, ale do momentu, gdy Maciek musi wrócić do miasta i Monika zostaje z gospodarzami tego miejsca. Zaprzyjaźnia się z Łukaszem, czasami wspominając swojego dawnego chłopaka. Czasami dostrzega, że Łukasz robi to samo, co dawny chłopak. 
Właściciel Młynu czasami słyszy wołanie z bagien dziewczyny, która podobno tam zginęła. 
Sam ma tajemnice i chce znowu zrobić coś, co sprawi, że jego syn zwiąże się z Moniką.

I tu się kończy ciekawsza część książki, która jest po prostu nudna. 
Jest to opis tego, co robi Monika. Idzie na spacer, idzie pobiegać, robi śniadanie, obiad, robi kawę, pije nalewkę, rozmawia z Łukaszem i jego ojcem, chwila słabości sprawia, że zaczyna sypiać z młodszym mężczyzną.
Mroczna strona książki też jest o niczym. Ani nic nie straszy, ani nie dzieje się nic ciekawego, poza zmianą osobowości Łukasza, raz pojawia się straszna dłoń na bagnach, czasami właściciel widzi ducha martwej dziewczyny i słyszy jej głos.
Książka ani fajna ani ciekawa. Ot, problemy zwyczajnych ludzi, którzy postanowili naprawić małżeństwo, a wszystko wyszło inaczej niżby tego chcieli. 
Książka ma sporo dobrych recenzji, ale według mnie, jest ona dość nudna, nieciekawa, pozbawiona mrocznej części, jaką się oczekuje. Mam wrażenie, że w książce dominuje pani Witkiewicz ze swoją opowieścią. Zaś kiedy wkracza pan Darda słynący ze swojej grozy... Znowu mnie zawiódł, ponieważ niewiele tej grozy było.


Ocena: 2

3 komentarze:

  1. Mnie takie połączenie zaspokoiło w pełni. Nie oczekiwałam wielkiej grozy. A lalki były dla mnie przerażające.

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubię książki Magdaleny Witkiewicz, dlatego ta obyczajowa warstwa wcale mnie nie przytłaczała, groza była, ale w trochę innym wydaniu niźli w thrillerach do jakich mogą być przyzwyczajeni czytelnicy, w tym także i ja. Bardzo podpasował mi też wątek paranormalny i to właśnie on sprawił, że czułam lęk i przerażenie.
    Szkoda, że dla Ciebie książka okazała się nudna, ale wiadomo, że dopiero wiemy czy nam się coś podoba, jak tego skosztujemy. Oby następnym razem było lepiej.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. O proszę, a tak zachwalają tę książkę! Ciekawe jak ja bym ją odebrała.

    OdpowiedzUsuń

Do przeczytania w tym roku.

 Planowany stosik książek do przeczytania w tym roku.